sobota, 29 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 12. SZALONY TANIEC

       Cisza. Otworzyłam oczy. Stałam przy drzwiach tej zatopionej w mroku sali, opuszczonej nawet przez niespokojne dusze. Żaden dźwięk nie odbijał się od elegancko wytapetowanych ścian. Salę, w której się obecnie znajdowałam, zaliczyć można by do tych, które to spotyka się w horrorach. Tych filmach, które bałam się oglądać... Jedynie jej środek był oświetlony bladym światłem, podejrzanym światłem. Jej rogi niknęły w ciemności, a światło... padało znikąd. Dziwne.

sobota, 22 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 11. ANIOŁ EMANUEL

       - Camille, ja idę dziś do szkoły. Nie mogę od tak sobie jechać na zakupy do miasta... - Zaczęłam. Nie uśmiechało mi się jechać z nią na zakupy. To brzmiało podejrzanie, choć nie wiem, co cioteczka mogłaby mi takiego złego uczynić na zakupach. Może potrzebowała tragarza? Przydałoby mi się zmienić styl, a przy niej nie miałabym z tym problemu... Jednakże zakupy z drogą Camille? Jakoś tak... Nie pasowało mi to. Zazwyczaj mnie unikała i czemu nagle po raz pierwszy w życiu, postanawia poświęcić mi swoje cenne minuty życia? Nie. Postanowiłam, że dziś sobie je odpuszczę, zakupy w sensie.

środa, 19 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 10. MOJA KREW


       Lucyferek często wspominał o tych nieszczęsnych bogach, co robiło się nudne i nadal próbował mi wcisnąć ten dowcip o niebezpieczeństwie. Zawsze wtedy żegnałam się z nim, wykręcając się jakimiś ważnymi powodami, aby nie było mu przykro. Mimo że chciał ze mnie się pośmiać i nadal próbował to uczynić, wciskając mi ten kiepski żart, to nie potrafiłam się z nim pożegnać i usunąć jego numeru. W końcu, po dwóch tygodniach, odpuścił sobie na cztery miesiące, kiedy to wspomniałam o przyjeździe mojej ciotki, najmłodszej siostry taty, która odwiedzała nas po raz pierwszy od śmierci mamy. Na dniach miała przylecieć prosto z Francji. Na gadu gadu w końcu postanowiłam nie wchodzić.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 9. BOGOWIE

To było straszne. Żebyś Ty to wszystko widział. Bałam się, że zaraz zemdleję, przez co znów będę musiała spędzić noc na tym szpitalnym łóżku.
       Kilknęłam enter i wysłałam wiadomość do Lucyferka. Entą tego dnia. Tyle miałam mu do powiedzenia, mimo to ciągle mu pisałam o tym samym. Pewnie miał mnie już dość. Jednakże cała ta sytuacja... Przez pewien czas myślałam, że zwariowałam. Niewiarygodne.

niedziela, 16 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 8. DOKTOR

       - Niech się pan nie martwi. Nic jej nie będzie - ktoś odpowiedział dość miłym dla ucha głosem mojemu ojcu.  Widocznie chciał go pocieszyć, a jak znałam tatę, to przejął się tym wszystkim pięciokrotnie. Uświadomiłam sobie także, że jednak nie jestem w swoim pokoju. Niestety. Mogłam sobie teraz stawiać setki pytań typu, czy tamto zdarzenie było snem czy jawą? Czy ten chłopak z drzewa uśmiechał się naprawdę do mnie w nocy czy był wymysłem mojej chorej wyobraźni? Czy byłam w szpitalu? Choć to akurat oczywiste... Co spowodowało kaszel? Czy byłam poważnie chora? Czułam się przecież już lepiej.

sobota, 8 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 7. GRANICA SNU

       Obudziła się obolała i spragniona. Co za noc - pomyślała. Chyba musiała mieć jakieś okropne koszmary, ale nic nie pamiętała. Na szczęście. Jeszcze tego by jej brakowało, żeby wspominała i roztrząsała nocne mary. Wystarczyło to, że każdego ranka budziła się z myślą, że mamy już nie ma i w dodatku, że aktualnie coś irytującego pykało w jej pokoju. Jednakże tak milusio się leżało w tym łóżku mimo bólu, tak cieplutko, tak leniwie. Nie chciało jej się zwlec, a ojciec jej wybaczy jak jeden dzień nie pójdzie przez lenia do szkoły. Na zewnątrz z pewnością było mroźno, a szkoła nie zając, nie ucieknie przecież. Dzień wolny, to nie żadna katastrofa, nikt przez to nie umrze. Właśnie. Umrzeć... Śmierć... Kaktus mamy umarł wczoraj. To takie okropne.

czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 6. KASZEL

       Siedziała już w swoim pokoju. Okazało się, że ojciec specjalnie dla niej  przywiózł swój laptop z pracy, aby mogła popisać z przyjaciółmi z internetu. Rozczuliło ją to i uśmiechnięta obdarowała go całusem.
       Sprzęt rozłożyła na biurku w swoim pokoju i oczywiście pierwszą rzeczą, jaką włączyła było gadu gadu. Zaraz jak się zalogowała, wyskoczyło okienko z wiadomościami od Lucyferka.

sobota, 3 listopada 2012

ROZDZIAŁ 5. PUSTKA

       - Tato, życie jest takie puste - pożaliła się, wtulając się w jego pierś, zaraz po przyjściu do domu, po czym zaczęła płakać. Miała właśnie atak jednego z tych licznych dołów, które ją ostatnio często łapały w swoje sidła.
       Ojciec usiadł z nią na kanapie, nie wypuszczając jej z ciepłych objęć. Nie mydlił jej oczu tym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Sam czuł tę pustkę w swoim życiu. Nie zamierzał jej w żaden sposób okłamywać. Po prostu w ciszy głaskał ją po plecach, cóż więcej mógłby zrobić? Aniela nie była już małą dziewczynką, była praktycznie już młodą kobietą, a to, że czasem potrzebowała otuchy, było normalne. Była przecież człowiekiem. Po kilkunastu minutach słychać było jego szept, który mówił o tym, że to minie w przyszłości, jeszcze to wszystko pójdzie w niepamięć, że nadejdą dni beztroskie, pełne radości.

środa, 31 października 2012

ROZDZIAŁ 4. MUCHA

       Bywa tak, że gdy przechodzi przez pusty korytarz, czuje coś  niewyobrażalnie miłego i jednocześnie przerażającego. Czuje się samotna na tym świecie, sama, jakby była jedyną istotą na świecie, ale, rzecz jasna, czuje też niewysłowioną ulgę dzięki temu, że nikt na nią nie patrzy, nikt jej nie obserwuje, nie ocenia. Wolność zawarta w tejże chwili samotności, która daje jej poczucie bezpieczeństwa i niebezpieczeństwa, powoduje  tę chwilę magii, z której pobiera ona jedyną radość w tych chłodnych murach, murach szkoły. Nazwijmy to magią pustego korytarza.

wtorek, 30 października 2012

ROZDZIAŁ 3. KAKTUS


       Poranek był jak zwykle ciężki i nie chciało jej się zwlec z łóżka. Leżała więc sobie, dopóki nie przypomniała sobie o komputerze i popisaniu z Lucyferkiem przed szkołą. Co jak co, ale podniesienie na duchu by jej się przydało. Zwlekła się więc, i to dosłownie, z łóżka i sennie, niczym zombie podeszła do biurka. Kliknęła włącznik. Przy okazji, jak co tydzień, podlała kaktusika po matce, który od jej śmierci stał na jej biurku. Był to jej ulubiony kwiat w domu, więc aby mieć matkę bliżej siebie, postawiła go zaraz po jej śmierci obok monitora.

środa, 24 października 2012

ROZDZIAŁ 2. CZARNOWŁOSY

       - Alone! - Krzyczał ktoś w oddali, tak, jakby jego głos wydobywał się z głębokiej toni. - Alone! - Nie wołał jej, tylko bez celu wykrzykiwał jej pseudonim, jakby go smakował. Smakował... To z pewnością był męski głos.
       Otworzyła oczy i nic nie mogła dojrzeć. Z każdej strony otaczała ją czerń, niczym gesty czarny dym, który to wywoływał w sercu potworne uczucie przerażenia i niemocy. Co jest?- Spytała samą siebie w myślach. Mogłaby się założyć, że gdy kładła się spać w jej pokoju, nie zalegała aż taka ciemność. Za oknem chyba świecił księżyc w pełni, a może to było tydzień temu? Pełnia... Chyba tydzień temu, ale i tak powinien księżyc wisieć na niebie, a nawet jeśli było ono zachmurzone, to i tak nie powinno być tu aż tak cie...

niedziela, 14 października 2012

ROZDZIAŁ 1. SAMOTNOŚĆ

       Senność przymykała już jej powieki. Powinna już iść spać, ale Lucyferek pisał na gg, a ona bardzo lubiła z nim rozmawiać. Posiedzi jeszcze i popisze. Jutro czeka ją przecież tylko sprawdzian z historii, a do szkoły i tak jakoś wstanie. Właśnie... Sprawdzian. Przetarła oczy. Słabo znała te wszystkie tematy o wojnie, a książka już dawno wylądowała w plecaku, nawet nieotwarta dzisiejszego dnia. Niedobrze, ale jak mogła zrezygnować z czytania tego interesującego tomu o elfach? Sama okładka wraz z tytułem bardzo ją przyciągały, nie mówiąc już o przeczytanych rozdziałach. Do tego dochodziła znajomość z tajemniczym Lucyferkiem. Nie znała go w realu i poznać pewnie nie będzie miała okazji, ale przynajmniej z kimś rozmawiała. Rozweselał ją i zawsze, gdy miała doła, a zdarzało się to ostatnio często, pisała do niego, a on jej odpisywał pocieszające wiadomości.

czwartek, 6 września 2012

PROLOG

       W kilka minut z pięknej pogody zrobiła się okropna wichura. Nie wiadomo skąd pojawiły się na niebie szare chmury. Wisiały nad ziemią dość nienaturalnie, wystarczająco, aby przerażać. Wokół zrobiło się znacznie ciemniej, a szczególnie na szkolnym korytarzu. Panował tu półmrok i nikt nawet nie fatygował się z zapalaniem światła. Ba, nikt nie zwracał nawet uwagi na nagłą zmianę pogody. Zasłony przy otwartych oknach szamotały się wściekle, uwięzione, targane przez szalony wiatr. Różnokolorowe liście fruwały jak opętane przed szkołą. Szła śmierć, a nikt nie zwracał na to uwagi i to ją drażniło i jeszcze bardziej denerwowało.

Obserwatorzy