czwartek, 6 grudnia 2012

ROZDZIAŁ 6. KASZEL

       Siedziała już w swoim pokoju. Okazało się, że ojciec specjalnie dla niej  przywiózł swój laptop z pracy, aby mogła popisać z przyjaciółmi z internetu. Rozczuliło ją to i uśmiechnięta obdarowała go całusem.
       Sprzęt rozłożyła na biurku w swoim pokoju i oczywiście pierwszą rzeczą, jaką włączyła było gadu gadu. Zaraz jak się zalogowała, wyskoczyło okienko z wiadomościami od Lucyferka.
Alone?
Alone? Co się dzieje?
(...)
Alone, przepraszam. Zbyt natrętny jestem.
Mogłabyś się odezwać. Nie wiem, co o tym milczeniu myśleć. 
      Odpisała mu szybko, mówiąc o padniętym komputerze i laptopie ojca. Poprosiła go o wybaczenie, a on zaczął spamować ją wiadomościami, że niepotrzebnie. Ustąpiła mu i uśmiechnęła się do ekranu. Same głupie napisanie o pocieszającym "tulańcu", podnosiło ją na duchu. Czuła się, jakby on sam był tuż obok niej i czuwał nad nią, troszczył się o nią niczym jej własny Anioł Stróż, niczym przyjaciel czy chłopak, którego nie dane jej było mieć.Teraz, gdy nie miała matki, bardzo to jej pomagało. Częściowo zasklepiało tę pustkę w jej sercu, jednakże nigdy do końca. Brakowało jej tej szczęśliwej kobietki, przecież ona była taka młoda. Czemu akurat ona musiała umrzeć, dlaczego Bóg, czy ktokolwiek tam był, na to pozwolił?
       Mimowolnie zerknęła na ulubionego kaktusika matki i zamarła. Roślinka uschła, choć mogła się założyć, że jeszcze rano była żywa, bo ją osobiście podlewała. Podlewała ją dziś rano. Na pewno.
Czy to możliwe, aby zdrowy i podlewany kaktus usechł na kompletnego suszka?
       Napisała szybką wiadomość do Lucyferka. Wstrząśnięta była tym odkryciem i musiała się tym z kimś podzielić. Dotknęła go palcem, a jego część posypała się w drobny mak. Napisała o zaistniałym zdarzeniu Lucyferkowi.
On mi się posypał w palcach, a dziś rano go podlewałam. Teraz w doniczce jest Sahara. To niemożliwe... Prawda?
Po chwili milczenia nadeszła odpowiedź od niego.
Prawda, niemożliwe. Jesteś pewna, że dziś rano go podlewałaś?
Jestem, Lucyferku. To jest dziwne, a to ten kaktus mamy;( Teraz nawet i on... umarł. 
       Z oczu popłynęły jej łzy. Co z nią było nie tak? Czemu, gdy zaczynało już być dobrze, zawsze coś takiego musiało wyskoczyć jej na drodze? Opadła na oparcie fotela i zamknęła oczy. Mimo że zadawała setki pytań, siła, która kierowała jej życiem milczała i nie dawała żadnej odpowiedzi. Laptop zasygnalizował kolejną wiadomość. Zrezygnowana pochyliła się nad nim.
 Alone? To nic nie znaczy, nie myśl o tym. To nie Twoja wina. Wszystko się ułoży, zobaczysz. I uśmiechnij się, bo śmierć kwiatka to nie koniec. WAŻNE, ŻE MASZ JĄ W SWYM SERCU, MIŁA. Pamiętaj.
       Istny z niego diabeł, z tego Lucyferka. Zawsze musiał jej namieszać w głowie, w uczuciach. Na wszystko miał jakieś słowa. Na wszystko i byłaby mu odpisała coś pozytywnego, ale coś ścisnęło ją w brzuchu. Olała to, jednak zaraz kaszlnęła, zakrywając dłonią usta. Spojrzała na rękę. Miała na niej krew.
Boże, kaszlnęłam krwią. 
Alone? 
Znów kilka razy zakasłała. Znów wraz z krwią.
Ja... Ja chyba...
Coś ze mną nie tak...
Co się dzieje? 
Ja krztsze sie krwia
       Złapała za chusteczkę i zaczęła w nią kasłać. To było okropne. Nigdy jakoś poważnie nie chorowała, nigdy i to... Czy ona właśnie... Nie, to nie mogło się tak skończyć. Nie chciała tego, nie chciała odejść z tego świata. Nie mogła. Co by się stało z ojcem? Załamałby się w końcu...
Alone, zawołaj ojca. Niech Cię wiezie do najbliższego szpitala. Nie zwlekaj! I nie myśl o najgorszym. Jesteś przecież stworzona do rzeczy wielkich.
       Zdążyła przeczytać, po czym zaraz znów nadeszła kolejna fala kaszlu. Usłyszała, że ojciec zbliża się po schodach do jej pokoju. Widocznie usłyszał przypadkiem jej kaszel.
       - Tato! - Krzyknęła zachrypnięta. Wpadł zaraz i spojrzał przerażony na zakrwawioną chusteczkę. Złapał ją w ramiona i zniósł na dół do samochodu. Potem wszystko działo się tak szybko, że nie nadążała nad tym wszystkim... Widziała tylko krew na swoich dłoniach. Gdy się otrząsnęła, poczuła, że płacze. Czemu te łzy? Nie mogła być twarda? Teraz przy ojcu? Zauważyła lekarza, który podchodził do niej z miłym uśmiechem na twarzy. To nie współgrało.

3 komentarze:

  1. Gruźlica? Oj, niedobrze. Kaszel z krwią to zawsze dość niepokojący objaw...
    Ten rozdział był... dziwny. Najpierw kaktus, potem ten kaszel... Wygląda to wszystko bardzo negatywnie. To jest jedna z tych chwil, w której uświadamiam sobie, że nie to jest ważne, że jestem trzysta kilometrów od domu, ale że nie mam przy sobie ulubionego długopisu i to to mnie boli. Drobnostki. Drobnostki sprawiają, że jest nam źle. Mówię tu oczywiście o kaktusie, nie o kaszlu, bo kaszel jest objawem znacznie bardziej niebezpiecznym. Z racjonalnego punktu widzenia. Bo z nieracjonalnego - kaktus niepokoi mnie bardziej.
    Ciekawi mnie postać Lucyferka. Dziewczyna rozmawia z nim o każdym swoim problemie, opowiada o swoim życiu, w nim ma oparcie i pomoc. Jest to relacja niewątpliwie nienormalna, bo nawet go nie zna. Nie ma pojęcia kim on jest. Oczywiście nie mówię, że mógłby okazać się pięćdziesięcioletnim transwestytą pedofilem, bo w takie mity dawno przestałam wierzyć, ale nasuwają mi się różne pomysły. Jakiś manipulant? Iluzjonista? Mag? Szatan?
    Zobaczymy.
    Bardzo jestem ciekawa dalszego ciągu, naprawdę bardzo.
    Ale musisz te rozdziały częściej pisać ^^
    I jeszcze jedno. Lekarz popatrzył ze zlitowaniem? Może politowaniem, chociaż średnio pasuje... W każdym razie ze zlitowaniem chyba nie można patrzeć. No i ogólnie końcówka, dwa ostatnie zdania... Takie jakieś dziwne, poprawiłabym jakoś.
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rady. Poprawiłam co nieco, ale nadal jest dziwnie. Nie mam coś pomysłu na to. No cóż... Poprawiałam cały post wczoraj wieczorem po długiej podróży, więc mogłam sobie darować dopisywanie do niego kilku zdań;) Mówi się trudno.
      Naprawdę mój bloguś tak wciąga, że nie możesz się doczekać następnych wpisów? To... bardzo miłe. Szkoda, że przez listopad miałam taki zastój.

      Usuń
    2. "Naprawdę mój bloguś tak wciąga, że nie możesz się doczekać następnych wpisów?"
      Jak zwykle skromna!
      Rozdział zaskakujący. Akcja gwałtownie przyspieszyła, można się nawet przestraszyć... To lubię. Tak trzymać.

      Usuń

Obserwatorzy