piątek, 5 kwietnia 2013

ROZDZIAŁ 17. UCZUCIOWY CHAOS

- Twój tata nie może mnie codziennie podwozić do szkoły. Wybij mu to z głowy. Przyjechałam z wami ten jeden jedyny raz, a potem będę chodziła pieszo i mówię serio - powiedziałam do Stefana, z którym właśnie szłam do szkoły. Pierwszy raz, odkąd spędziłam kilka tygodni na załamywaniu się. Okazało się, że chłopak zapisał się do tej samej klasy, co ja i w sumie miał lepiej. Będzie pierwszy dzień w szkole, więc nauczyciele nie usiądą na nim przez zaległości. Z drugiej zaś strony jestem teraz boginią. Nadrobię to nowymi umiejętnościami, które coraz bardziej dojrzewały. Moja pamięć zaczynała być niezawodna.


- Nie mam problemu, Anielo, przecież i tak będzie mnie podwoził. Będziesz jeździła z nami tak przy okazji - odpowiedział na moje protesty, praktycznie je niszcząc i to w dodatku z taką klasą i tym zajebistym uśmiechem, który dziwnie mi topił nogi. Głupie... Wcale nie były z żadnego miękkiego materiału. Powinny ukazywać swą wewnętrzną i zewnętrzną boskość, a nie mięknąć i to prawdopodobnie w towarzystwie przyszłego przyjaciela. Przyjaciela... Tylko przyjaciela. Nadal jednak czułam się głupio, że będę ich tak wykorzystywać, ale z drugiej strony niepotrzebnie. Mówił, że będę się zabierać z nimi tak przy okazji, więc nie ma żalu. Przynajmniej nie powinno być, ale on nadal tkwił w mojej głowie.

- Okej. Niech będzie. - Mruknęłam, gdy przepuszczał mnie w drzwiach. Rozejrzałam się po korytarzu i jęknęłam cicho. Oczy wszystkich uczniów zostały utkwione w mojej osobie, mimo że to Stefan był nowością i z pewnością bardziej olśniewał urodą. Uśmiechnęłam się do niego z paniką w oczach i ruszyłam w kierunku swojej szafki, ukrywając twarz w burzy włosów.- Nawet nie wiem, o co im chodzi - szepnęłam do niego. - To okropne, że na mnie patrzą z taką zazdrością w oczach i nienawiścią poniektórzy. Mógłbyś mnie ukryć? Szkoda, że nie wzięłam tej czarnej maski.

- Szczerze powiedziawszy, bez niej wyglądasz piękniej. Choć ona też ma swój urok. - Skomentował, przez co z ledwością utrzymałam się na swoich roztopionych już dawno kończynach. Jak on to robił? Przestałam o tym rozmyślać, bo jego kpiący wzrok został utkwiony w mojej best friend, nazwaną przez rodziców Pauliną, a po których prawdopodobnie odziedziczyła wredny charakter. Szła w naszym kierunku. - A tej co?! 

No cóż... Mógł mieć wątpliwości, co do jej zdrowia psychicznego. Właśnie szła przez korytarz w oczopląsnej krwistoczerwonej sukience, która zdecydowanie nie nadawała się do szkoły a do klubu ze striptizem. Skręciła w moim kierunku, mierząc wzrokiem moją granatową sukienkę w kwiatki, którą kupiłam z Camille na zakupach i moje nowe ulubione szpilki.

- Anielcio, kochanie... - Wykrzyknęła głośno, po czym wyszeptała do mojego ucha. - Już nie żyjesz.

Spojrzałam na nią zaskoczona. Kompletnie jej odwaliło. Wzrok miała jakiś nieobecny, a wyglądała, jakby była pijana albo pod wpływem jakiegoś świństwa. Chwyciłam ją mocno w pasie, gdy się zachwiała. Syknęła na mnie i szybko oddaliła się, gdy ją puściłam. Odwróciłam się do Stefana, ale ten też gdzieś się ulotnił. Wzruszyłam obojętnie ramionami, wzięłam książkę od polskiego i udałam się do właściwej sali lekcyjnej. Nie ma co... Zapowiadał się bardzo dziwny dzień i w sumie kilka najbliższych... Tak bardzo uwielbiałam chodzić do szkoły. Bardzo.

Przybyło już wiele ludu, więc w klasie panował znajomy dźwięk chaosu. Nie zwracając na nikogo uwagi, usiadłam w swojej starej ławce zaraz obok biurka i zaczęłam bazgrać po okładce zeszytu, myślami będąc przy Stefanie. Gdzież to się zagubił? Tak bez słowa mnie zostawił? To nie było w jego stylu, a może to tylko mi się wydawało? Ach... Czemu on był taki wyjątkowy? I czemu mi go teraz brakowało? Znaliśmy się dopiero trzy dni. To prawie nic. Bezsensu i tyle. Nie było go tu i to zdecydowanie podchodziło pod dziwne zachowanie. Jako nowy uczeń powinien czuć się zagubiony i trzymać się jedynej znanej sobie rzeczy, czyli mnie, a nie łazić gdzieś beze mnie. Egoistka i tyle. Miał prawo sobie robić, co chciał... Przystojny był. Może... Bóg? Nie, zdecydowanie nie. Jednakże co, jeśli przybył, aby zabrać mi moc, a wraz z nią moje życie? Przełknęłam głośno ślinę, czego zdecydowanie nikt nie usłyszał, i postanowiłam, że nie będę o tym myślała. Stefan nie mógł stać po stronie zła i być feralnym bożkiem jak ja. Choć boski to on był...

- O, czyjaż to boska twarz zaszczyciła mury szkoły... - Przemówił ktoś tuż obok. Odwróciłam się i ujrzałam go. Idealny w każdej komórce swego ciała, anioł, a nie diabeł. Jak ja mogłam go o coś podejrzewać? Nic, kompletnie w żaden sposób nie mógł mnie skrzywdzić. Matka Stefana się myliła. Emanuel. To był Emanuel i jego przepiękne niebieskie oczy... Nie istniało na ziemi nic piękniejszego. Uśmiechnęłam się do niego.

- No cóż... Szkoła nie zając, nie ucieknie. - Zachichotałam, kręcąc w niedowierzaniu głową. Kto by pomyślał, Anielo? Zarywasz do kolesia, a co z bożkowym życiem? Miałaś się z nikim... Zdecydowanie należało uciszyć poniektóre głosy w swojej głowie. Szkoła nie zając... Ostatecznie wyszło tak, że ja, bogini Aniela, wraz z kolegą z ławki Emanuelem błądziliśmy bez celu już od dwóch godzin po budynku szkoły, będąc na wagarach i płakaliśmy ze śmiechu. Dosłownie. W końcu wylądowaliśmy na schodach, gdzie nadal nie mogliśmy się uspokoić po dawce humoru zaserwowanej głównie przeze mnie, choć Emek też miał wiele ciekawych rzeczy pod tą swą blond czuprynką.

- Rany, dziewczyno! Jeszcze trochę, a pęknie mi brzuch. Przestań! - Zażartował. W jego pięknych oczach widziałam nie tylko niebo, ale i prawdziwą radość. Niezwykłe. Z początku wydawał się mi taki odosobniony, a tu tak. Odżył i było to widać jak na dłoni. Ogólnie gwar na przerwach wydawał się być teraz o wiele bardziej żywszy niż wtedy, gdy weszłam do szkoły. Może to ja się zmieniłam? Nie, to raczej nie o to chodziło. - Co powiesz na... przyjacielską kolację dziś wieczorem? - Spytał znienacka po dłuższej chwili milczenia, gdy udało nam się ochłonąć. Zaproponował to serio. Wiedziałam o tym, bo przyglądałam mu się od kilku minut.

- Kolację? Dziś wieczorem? - Zapytałam, nieco nerwowo. Zaskoczył mnie taką nagłą zmianą i w sumie pośpiechem także. Najgorsze było jednak to, że zamierzałam się zgodzić, mimo że "przyjacielska kolacja" niekoniecznie wiązała się w pełni z przyjaźnią. Planował coś więcej, a ja się właśnie w to pakowałam. Uroczo. Potem będę żałowała. Będę żałowała i to cholernie! Nie, nie zgadzam się. Nie pójdę z nim na kolację. Nie!

- No pewnie! - Odpowiedziałam szybko. Świetnie, będę żałowała, ale kto wie... Może to ten jedyny i będę mogła go wkręcić do boskiej rodzinki. Anielo... To nie ten tor. Należało zmienić temat, bo zaraz zaczęłabym wymyślać imiona dla dzieci, co byłoby dziwne. Nawet Camille nie myślała o zakładaniu rodziny i wiązaniu się z kimś.

- To podjadę po ciebie wieczorem, okej? 


- Jasne - mruknęłam.



Podałam mu adres i strasznie szczęśliwa zaczęłam bazgrać po kartce, którą przed chwilą wyjęłam. Czy to możliwe, że coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia mogło istnieć? Zawsze w to wątpiłam, a teraz zaczęłam mieć wątpliwości. Może to było zwykłe zadurzenie? Wątpliwości to coś, czego starałam się unikać jak choćby grypy, a może i nawet bardziej od tej złowieszczej choroby. Wątpliwości wprawiały mnie w dziwny nastrój i teraz też tak było, a w domu miało być jeszcze gorzej. W dodatku Lucyferek, który się nie odzywał... Nawet w tym momencie nie potrafiłam o tym nie myśleć.


Świat stawał się dziwny. I to bardzo. 

6 komentarzy:

  1. Piękny anioł jest chyba jeszcze bardziej seksowny. Wspaniały rozdział, tak lekko mi się go czyta. Mamy ten sam szablon ;d
    ahhh i dodałam do obserwowanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wyszło... Chciałaś 17. i masz:D

      A szablon niedługo zmieniam. Ten tymczasowy.

      Usuń
  2. Zawiodłam się. Ty mi tu piszesz na GG, że beznadziejna notka Ci wyszła a tu taki hit. wstydziłabyś się! :D
    Owszem, przeczytałam to. Po siedmiu resetach, tłuczeniu co pięć minut nogą, tudzież ręką w komputer. Przeczytałam.
    Fajne, ale ... krótkie. Tak, teraz to ja będę Cię męczyć! KRÓTKO!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Srutututu... Jest krótko, ale też dziwacznie i za bardzo akcję przyśpieszyłam.

      Usuń
  3. Więc odwdzięczam się za 17. Jest next. Zapraszam, no i przyjemnego czytania. <3

    dziewczyna zielonookiego. ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ze szmaragdowego coś jeszcze wyniknie to się jeszcze okaże. Szmaragd w słońcu ma mnóstwo odcieni i chyba takie jest życie Lily. Całe w odcieniach szmaragdu. A czy jasne, czy ciemne niech to pozostanie moją małą tajemnicą jeszcze przez jakiś czas.
      dziewczyna zielonookiego *jak to pięknie brzmi*
      Isabella

      Usuń

Obserwatorzy