- Tato, życie jest takie puste - pożaliła się, wtulając się w jego pierś, zaraz po przyjściu do domu, po czym zaczęła płakać. Miała właśnie atak jednego z tych licznych dołów, które ją ostatnio często łapały w swoje sidła.
Ojciec usiadł z nią na kanapie, nie wypuszczając jej z ciepłych objęć. Nie mydlił jej oczu tym, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Sam czuł tę pustkę w swoim życiu. Nie zamierzał jej w żaden sposób okłamywać. Po prostu w ciszy głaskał ją po plecach, cóż więcej mógłby zrobić? Aniela nie była już małą dziewczynką, była praktycznie już młodą kobietą, a to, że czasem potrzebowała otuchy, było normalne. Była przecież człowiekiem. Po kilkunastu minutach słychać było jego szept, który mówił o tym, że to minie w przyszłości, jeszcze to wszystko pójdzie w niepamięć, że nadejdą dni beztroskie, pełne radości.